Muzeum Zamkowe w Sandomierzu wzbogaciło się o zestaw czternastu zabytków archeologicznych przekazanych przez Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Kielcach Delegatura w Sandomierzu. Oprócz tego do kolekcji trafiły materiały ceramiczne z nadzorów archeologicznych prowadzonych przez Monikę Bajkę: fragmenty naczyń ze stanowiska przy domu księży emerytów w Sandomierzu oraz ceramika średniowieczna i nowożytna z okolic ulic Nadbrzeżnej, Cichej i Plażowej w Zawichoście. Trudno jednak ukryć, że wśród tych znalezisk jeden obiekt przyciąga uwagę najmocniej. To drewniana kula, której historia – a może raczej zagadka – budzi wyjątkowe emocje.
Znaleziona została w warstwach nowożytnych przy bramie Opatowskiej, na ulicy Żydowskiej. Datowanie sugeruje, że miejsce, w którym spoczywała, pamięta czasy XIX i XX wieku, lecz sama kula może być znacznie starsza, być może z XVII lub XVIII wieku. Nie wiadomo, jak długo krążyła w czeluściach podziemi, zanim trafiła pod powierzchnię. Nie wiadomo też, jaka była jej rola – choć właśnie te niewiadome sprawiają, że trudno od niej oderwać wzrok. Każda interpretacja jest możliwa, żadna jednak nie daje pewności. Rozważa się, że mogła być kulą armatnią. Z drewna – a jednak podobne stosowano chociażby podczas powstania styczniowego. W pobliżu znajdowało się niegdyś miejsce przechowywania prochu strzelniczego, więc ta wersja brzmi wiarygodnie. A jednocześnie równie prawdopodobna jest myśl, że kula mogła zdobić barierkę, że była składnikiem elementu architektonicznego, który przez lata śledził życie mieszkańców jak niemy świadek ich codzienności. Istnieje też opcja, że była rekwizytem do gier – a jeśli tak, to może ktoś niegdyś gonił ją śmiechem po bruku, nie wiedząc, że wieki później stanie się muzealną osobliwością. Jej funkcja pozostaje zagadką, a badacze nadal próbują ją rozwikłać.
Wraz z kulą do zbiorów trafiły również inne cenne zabytki. W Podgajczu odnaleziono brązową zawieszkę w kształcie miniaturowego sztyletu lub miecza, najpewniej z epoki brązu. Znaleziono też dwie brązowe szpile z Jasic i Wojciechowic – pierwszą z charakterystyczną główką sklepaną i zwiniętą w uszko, najpowszechniejszą na ziemiach polskich od środkowej epoki brązu po okres halsztacki, oraz drugą, uszkodzoną, ale najprawdopodobniej należącą do tego samego typu. Z Wojciechowic pochodzi również miniaturowe dłutko datowane na V okres epoki brązu, być może związane z kulturą łużycką, oraz niewielka brązowa sprzączka od pasa. Z miejscowości Jasice pozyskano natomiast zausznicę o kształcie liścia wierzbowego, charakterystyczną dla kultury mierzanowickiej, a także fragment posrebrzanej fibuli z okresu wpływów rzymskich, której dekoracja sugeruje wysoką pozycję społeczną właściciela i możliwy import z terenów cesarstwa.
Choć wszystkie te przedmioty wzbogacają wiedzę o dawnych kulturach obecnych na tych ziemiach od epoki brązu po czasy nowożytne, to właśnie drewniana kula – niepozorna, a jednak pełna sekretów – staje się bohaterką tej opowieści. Może dlatego, że jest jak zamknięta w dłoni historia – niemal pusta, a jednocześnie pełna potencjału, gotowa odsłonić się dopiero wtedy, gdy ktoś znajdzie klucz do jej tajemnicy. Muzeum liczy, że część z tych zabytków będzie można zobaczyć już podczas przyszłorocznych Dni Archeologii. A kula? Ona na pewno przyciągnie pierwsze spojrzenia. W końcu nie każda tajemnica musi zostać rozwiązana. Niektóre najlepiej smakują właśnie dlatego, że są niejednoznaczne, jakby wciąż opierały się upływowi czasu.
Komentarze (0)